piątek, 11 listopada 2016

Gamerowe małżeństwo

Rewelacyjną rzeczą dla małżeństwa jest, kiedy ma ono wspólne zainteresowania. O ile prościej jest drzeć się na siebie, przy wspólnym spędzaniu czasu. A jeszcze jak ciekawiej, jak dochodzą do tego emocje związane z przegrywaniem.





Żeby przybliżyć jakie emocje targają człowiekiem, powiem tak: mam od kilku długich lat zakaz grania w monopoly. A to tylko planszówka.


Jak jeszcze byłam małym podlotkiem, takim bardzo mocno niepełnoletnim, brałam krzesło i siadałam koło ojczulka. Potrafiłam się godzinami gapić jak on gra i mu kibicować.
Szczerze mówiąc jak pomyślę, w co graliśmy to...


Ale wyrosłam na ludzi! I to była późna podstawówka! 

Pierwszą samodzielną grą, którą grałam były Lemingi. Też średnia gra dla przedszkolaka, w której główni bohaterowie wybuchali, spadali itd... 
Za każdym razem, żeby zacząć grać, musiałam wziąć specjalną książeczkę dodaną do gry i wpisać kod, który był na każdej ze stron. Oczywiście coś takiego jak save nie istniało, więc za każdym razem trzeba było robić od nowa. Więc te lemingi ciągle wybuchały.

Biedne lemingi. I Simowie topieni co jakiś czas... ale to już była podstawówka, więc luzik.



Yep, tak to zazwyczaj wyglądało


W końcu przyszedł czas liceum, do którego poszłam chyba tylko po to, żeby męża znaleźć. 
Jednak tego męża trzeba było na coś poderwać. I znalazłam. Coś co gramy do tej pory. World of Warcraft. 
Oczywiście, ja biedna niewiasta, która czasem coś przy komputerze robiła (ta... łopatą się mnie nie dało od komputera odgonić, ale rodzice chyba woleli to niż inne używki) potrzebowała rycerza, który pokaże jej co i jak! No i pokazał.
Na chwilę obecną to ja się pukam w głowę i pokazuje mu co robi nie tak. 


 Blizzard to jest taka wielka maszyna, która potrafiła zrzeszyć miliony ludzi i stworzyć społeczność, która jest bardzo ściśle ze sobą związana. Potrafiła stworzyć historię, która wciąga i w której chce się żyć. Potrafiła sprawić że robienie w kółko tego samego jest w porządku. Nie no, dobra, tego ostatniego nie rozumiem, ale ok. W każdym razie, nie wiem czy inna wytwórnia jest w stanie zrobić coś podobnego do Blizzconu, na który mam nadzieje, uda nam się kiedyś dotrzeć. Najlepiej przebrani za stado Murloców.

Tak, mówię poważnie
Warcraft... w WoWa grają różni ludzie. Młodzi, średni starzy. Biznesmeni, nauczyciele, dzieciaki. Każdy jest w stanie się wkręcić. Historia (nazywama lorem) jest tak ogromna, że tylko wieloczęściowa gra jest w stanie to pomieścić. I Silmarillion, ale to inna sprawa. Chce się grać, żeby poznać cały ten świat, czeka się, aż twórcy coś nowego wymyślą. Co ważne chce się razem grać. Już chyba z... dziesięć lat! Tak, rodzice dalej pukają się w głowę jak o tym mówię, ale ważne, że ten czas spędziliśmy razem. Expiąc. 




Wiecie co jest super w grach online? Włączało się skypa, brało ekipę i grało się godzinami. Dla licealistów, którzy dopiero powolutku wchodzili w życie dorosłe, więc wychodzenie po 22 to średni pomysł - rewelacja. Dla dorosłych, którzy nie mając czasu jeżdżenia co chwile do siebie, bo mieszka się w różnych miastach - rewelacja. I nie chodziło wcale o granie, tylko o czas spędzany razem.
Z tatusiem i mamusią (tak, ona też grała z nami czasami!), z przyjaciółmi, z mężem.

Teraz już jako dorosła kobieta, biorę krzesło i siadam koło męża i dalej potrafię się gapić godzinami jak on gra. Szydełkując, dopingując go i krzyczeć, że coś źle zrobił. 

Albo sama biorę komputer i potrafimy razem grać, rozmawiać i grać. 


Jeszcze pewnie napiszę coś na temat grania wspólnego, bo jakby nie było, to trochę część naszego życia. Wspólnego. 
I będę musiała się wytłumaczyć z tego, dlaczego mam zakaz gry w Monopoly i nigdy go w moim domu nie będzie.


Paweł: A jakbyśmy wygrali wycieczkę do Paryża, to poszlibyśmy odwiedzić największy sklep komputerowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz