niedziela, 27 listopada 2016

Planner DIY



Zrobiłam sobie swój własny planner na najbliższy rok. Spędziłam nad tym trzy dni i uważam, że jest cudny.



Uwielbiam uzupełnianie zeszytów i kalendarzy. Kolorowe cienkopisy, karteczki samoprzylepne, spinacze. Oczywiście pomijając już samo wpisywanie różnych rzeczy tylko po to, żeby po nim pisać.

Znaleźć swój własny kalendarz, który będzie spełniał wszystkie moje potrzeby okazało się niełatwe. Wydać nie wiadomo ile pieniędzy na planner zamówiony w internecie też nie chciałam. Dlatego wpadłam na pomysł.

Dlaczego by nie zrobić sobie sama kalendarza?


I to w kotki?

Jak zaczęłam szukać, okazało się, że w internecie jest multum pomysłów, co taki planner powinien zawierać. Pozbierałam więc wszystko "do kupy", powybierałam co chciałam i odwiedziłam sklep papierniczy. Kupiłam segregator, ale niestety, jak zaczęłam drukować, okazało się, że jednak za dużo kartek jak na takie małe kółeczka. Zmieniłam więc pomysł na zwykłą wsuwaną listę. Wydrukowałam kartki, plan na tygodnie, miesiące, nawet na blogowanie i wszystko złączyłam w całość.

I jestem zachwycona z efektu. Mam wszystko to co chciałam. Razem ze spinaczami w koteczki.




Pięknie, prawda?







Tak naprawdę, to coś mnie zaraz trafi. Samo zrobienie tego spaliło tyle kartek, że nawet lepiej nie pytać. Ile tuszu, o tym nawet nie myślę, ile poszło do kosza, bo się pomyliłam, O MATKO JAKA TRAGEDIA!!!
Druk prześwituje po obu stronach. 
Coś mnie trafiało za po każdych dziesięciu kartkach, które lądowały w koszu, bo źle coś przemyślałam.
Tego się nie da zgiąć. Przez to, że jest na listwie nie mogę nic napisać po lewej stronie. Nie da się, no nie.

To jest takie grube, że mam wypełnione do czerwca, a potem tylko miesiące. Jeśli będę potrzebować, to będę mogła zdzielić kogoś moim kocim, pawtusiowym plannerkiem w łeb. 
Pamiętacie, jak mówiłam o kosztach? Pomyślcie... i nic nie mówcie. Bez sensu.
Może kupię (znowu) segregator, tym razem z większymi kółkami i chyba... i chyba go wyrzucę za okno, bo papier jest raczej za cienki, żeby wytrzymał.
Chociaż kot ma stertę makulatury i może sobie na nim pospać.

1/10, nie polecam. A kalendarza sobie nawet normalnego nie mam zamiaru kupić, bo jak Paweł o tym usłyszy to mnie udusi. Tym segregatorem zza małymi kółeczkami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz