czwartek, 2 lutego 2017

Myśmy też mieli studniówkę!




Mówią, że studniówka to takie małe wesele dla dziewczyn. Fryzjer, makijażysta, zarąbista kieca i partner.


Moim największym problemem, który wiązał się ze studniówką było to, ze musieliśmy zapłacić za dwie osoby normalnie. U nas było tak, że osoba towarzysząca wchodziła na studniówkę za połowę ceny. No ale jak to, my razem już w liceum i płacić więcej!? O nie! Długo dyskutowałam z wychowawcą na ten temat. Bez skutku!

A tak na poważne. To jest pierwszy wielki bal, na którym młodzież spotyka się i musi umieć się zachowywać. Taki wstępniak przed dorosłym życiem. Są suknie, są garnitury, są pewne zachowania, których trzeba się trzymać (np. poproszenie dyrektora szkoły o zmianę miejsce na zdjęciu, bo chce się siedzieć koło wychowawcy i "no przecież może pan się przesiąść, no proszę pana" nie jest konieczne), trzeba się ładnie pokazać, trzeba mieć ładne zdjęcia trzeba... oj dużo tego trzeba!

SUKIENKA

Ciągle mam ją w szafie. Od jakiegoś czasu zastanawiam się, co ja miałam w głowie, że ją ubrałam. Materiał był ciężki i sztywny. Sama sukienka była długa z cienkimi ramiączkami, żeby się trzymała na miejscu. 
Była czerwona, opalizująca na czarno. Była... Wtedy mi się bardzo podobała, o! To chyba dobre określenie. Teraz jak z kimś rozmawiam, czy oglądam zdjęcia widzę, ze długie suknie może ma kilka osób na sali. A szkoda!  Mówi się, że jedyną później okazją by taką założyć będzie ślub.
Cóż... ja miałam na swoim krótką :D

O! Znalazłam zdjęcia! Miałam do tej sukienki czarne rajstopy i czarne rękawiczki... O matko...


TRANSPORT

Wróćmy na chwilę do ubioru. Miałam czarne sandałki na obcasie. Pięknie chlupnęły w kałuży. Nie muszę dodawać, że było to w drodze do auta, które dopiero miało nas zabrać na imprezę, prawda?
Autem, którym pojechaliśmy na studniówkę długo potem jeszcze jeździł Paweł. Oczywiście, nie on sam nas tam zawoził ;) Ale i tak najbardziej zapamiętałam powrót autem ojca naszego kolegi. I ta piosenka puszczona w radiu i chyba zapętlona.

Tak, definitywnie im się wtedy zapętliła. 
Na komers grupa znajomych nawet na limuzynę się szarpnęła. Jeśli komuś zależy, to proszę, ale czy ja wiem, czy warto ;)?
MAKIJAŻ

Weźmy czerwoną, mocno czerwoną sukienkę. Dodajmy do tego czarne dodatki, typu buty, rajs... czarne rajstopy (co mnie wtedy podkusiło!?) i rękawiczki. Jaki najlepiej makijaż do tego pasuje? No jak to jaki... CZARNO-CZERWONY! Przecież to logiczne!
Jako osoba, która dość szybko zaczęła się malować, stwierdziłam, że co to za problem. Wezmę, machnę sobie czerwony na oko, przydymię czarnym, będzie gites malina.
O Boże...

Wiecie co... dopóki nie dokopałam się do płyty ze zdjęciami, moje myślenie o tym makijażu było bardzo optymistycznie. Wiedziałam, że czerwony to ciężki kolor, jeśli chodzi o cienie na oczach, ale nie sądziłam, że aż tak. 
No, zobaczycie sami.

FRYZURA

He he... Tak... Fryzura. Stwierdziłam, po co mi fryzjer, zrobię sobie sama! Co za problem? Dobrze, że na ślubie nie miałam takiego pomysłu. A może to też dlatego, że od studniówki powtarzam, że nie mam pojęcia o fryzjerstwie. Żadnego. Wiem, jak umyć głowę, wetrzeć odżywkę, czasem czymś spryskać dodatkowo. Tyle! Jak Pawłowi ścinałam włosy (bardzo długo dbałam, żeby nie ściął) to z takich za łopatki zrobiły się takie do ramion. Może.
Więc na jaki plan wpadłam? No jak czerwono-czarne dodatki do wszystkiego, to wezmę i znajdę sobie czarne coś do włosów.
Spięłam moje czarno-rude kłaki (no, halo, każda chyba z nas przeszła przez okres farbowania się na ciemny czerwony) w coś co wyglądało na kok i wsunęłam w niego ozdobną spinkę. Spinkę, która wyglądała jak czarny kwiat.
Za każdym razem, ale naprawdę za każdym, kiedy robiłam obrót w tańcu, spinka nie wytrzymywała siły odśrodkowej i wystrzeliwała mi z głowy. Nie mam pojęcia, czy kogoś przy tym nie zdzieliłam w twarz. Na szczęście nie pamiętam.
Co ja wtedy sobie myślałam?
No i pejsy dużego Pawtusia. O Boże, on miał pejsy...


PARTNER

A raczej partnerzy, przyjaciele i towarzysze. Oni są ważni :)


A teraz czas na zdjęcia! 

To jest nasza rodowa mina "Nie podchodź do mnie".



Specjalnie jak najbardziej rozjaśniłam zdjęcia, żeby widać, to miałam na włosach.

Zasłona milczenia na buty i rajstopy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz